Już na pierwszym roku studiów dowiedziałem się przypadkiem, że jestem członkiem partii. Moje usilne protesty nie zdały się na nic i groźbą oraz szantażem zmuszano mnie do częstego chodzenia na zebrania i zabierania na nich głosu.
     Oświadczam, że moje wystąpienia na zebraniach zawsze cechowała odwaga i bezkompromisowość wobec postawy innych członków. Z reguły mówiłem bardzo długo i nie na temat, czym wydatnie opóźniałem podejmowanie zbrodniczych i głęboko niemoralnych decyzji.
     Mój opór nie przeszkodził zdegenerowanym władzom uczelni w wydaniu mi dyplomu ukończenia studiów i w zmuszeniu mnie do otwarcia przewodu doktorskiego. Na skutek totalnego bałaganu i bezdennej ignorancji rektoratu nie zapłaciłem za studia ani grosza, co w każdym cywilizowanym kraju jest nie do pomyślenia.
     Perfidna ubecja panosząca się w uczelni zmusiła mnie do przyjęcia stypendium naukowego na Zachodzie. Po rocznym pobycie, w moim przypadku trwającym trzy lata, powróciłem do kraju i natychmiast zostałem poddany surowym represjom i nękającej inwigilacji. Nie chcąc w żadnym stopniu uczestniczyć w akceptacji realnego socjalizmu nie podjąłem perfidnie podsuwanych mi propozycji zatrudnienia i natychmiast wystąpiłem z partii, na skutek czego w trzy miesiące po tym rozpadła się całkowicie.
     Jako przykład szczególnego zezwierzęcenia ubeckich pachołków podaję fakt wielokrotnego karania mnie wysokimi mandatami i grzywnami kolegiów za rzekomo „piractwo drogowe”, jak kłamliwie określano mój usprawiedliwiony pośpiech celem wzięcia udziału w pokojowych demonstracjach grup anarchistycznych.
     Podając powyższe mam nadzieję na zaliczenie mnie do grona zasłużonych kombatantów.

Ziutek