Włodzimierz Żukowski




Wiersze i piosenki


Oda do kata


Tak utarło tutaj się od średniowiecza,
że się władza prawem miecza ubezpiecza,
przeto w grodzie nieodzowni byli kaci,
którym burmistrz denarami słono płacił:

           za przerżnięcie tępą piłą,
           za wyrwanie nogi siłą,
           za wiercenie świdrem w uchu,
           za zrobienie dziury w brzuchu,
           za walenie po goleniach,
           za urwanie przyrodzenia,
           za topienie w brudnej cieczy
           i za inne brzydkie rzeczy.

                      Lud zaś wierzył i naiwnie na to liczył,
                      że Bóg dobry gdzieś tych katów już rozliczy.

Gdy po wiekach demokracja przyszła wreszcie,
to się zmienił na słusznego burmistrz w mieście.
Starych katów usunięto, przyszli nowi,
którzy teraz podlegają cennikowi:

           za eksmisję z dziećmi wdowy,
           za przekręcik budżetowy,

1

           za dwie stłuczki na zakrętach,
           za oplucie prezydenta,
           za lustrację, tramtadrację,
           i za dekomunizację,
           za gnojenie bez przyczyny
           i za inne wielkie czyny.

                      Lud nie wierzy już i pełen jest goryczy,
                      że tych katów kiedykolwiek Bóg rozliczy.

Przeto weźmy sprawiedliwość w swoje ręce,
bo jak nie, to znów wykręcą, zachachmęcą
coś kadzidłem albo immunitetami,
więc dać kopa nowym katom musim sami.

2

Już niedługo będziem chodzić po podwórkach


Już niedługo będziem chodzić po podwórkach
z Mickiewiczem, Gombrowiczem i Bałuckim,
dziś nie nęci spektatorów Ferdydurka,
lecz fujarka i tańcząca małpa w kucki.
Już niedługo będziem zbierać pety w rynku
i zarabiać na kulturę po grosiku,
w sieni Dziady, przy trzepaku katarynka,
a Hamleta wystawimy przy śmietniku.

          Bo kultura, proszę pana,
          to Smeralda i ci z Klana,
          bo to życie jest nowelą,
          ślubne włosy, siwy welon,
          a najbardziej to jest w dechę,
          jak ten sitcom jest ze śmiechem,
          bo wie człowiek, kurna mać,
          gdzie się nie śmiać, a gdzie śmiać.

Już niedługo będziem chodzić po podwórkach,
wydeptanych spracowanym, prostym butem,
choć na deszczu do skrzypeczek woda ciurka,
to grać będziem narodowi polską nutę.
Już niedługo wyciek z magla nas zaleje,

3

czyli to, co dziś wykwintny sponsor kocha,
lata lecą, już w Pinczowie nawet dnieje,
będzie księżną nie Kopciuszek lecz macocha.

          Bo kultura, to jest bracie
          jak pies chłopu ściągnie gacie,
          baba zaś, co lat ma z setkę,
          go ogląda przez lornetkę,
          lub ma facet nos za duży,
          a pampersy wtraja Murzyn,
          czy podpaskę lew chce zjeść,
          to ze śmiechu ryje teść.

Etos przecie dba jak może,
pot z wysiłku ma na rzęsach,
aby naród łyżką z nożem
żarł z kulturą sztukę mięsa.
Rząd lustrację ma na górze
i o wzniosłych radzi rzeczach,
kiedy słyszy o kulturze,
to pistolet odbezpiecza.



4

Chora kasa


Czyś jest mądry, panie dzieju, czy też głupi,
czy w konspirze krewnych masz, czy w postkomunie,
to się kuruj, nim choroba cię utrupi,
albo chociaż z grubej rury ci przysunie.
Bowiem kasa, twoja kasa, chora kasa
to najwyższa jest reformy naszej forma,
choćbyś nawet urwanego miał wyrostka,
to ta kasa przypadłości twojej sprosta.

          Zdrów masz być jak foka,
          ruszać się w podskokach,
          prężniejszy od byka,
          twardszy od rydzyka
          i tak gadać móc
          jak sam wielki wódz.

Czyś jest biedny, panie dzieju, czy bogaty,
śpisz na puchu, czy jak kundel, na rogoży,
czy masz geny z demobilu, czy od taty,
to się kuruj, nim choroba ci przyłoży.
Bowiem kasa, chora kasa cię nastraja,
byś swobodnie lekceważył przypadłości,
choćbyś, bracie, miał urwane oba uszy,
to wypadek ten bynajmniej cię nie wzruszy.


5

          Masz być zdrów jak pszczółka,
          choćbyś był na kółkach,
          silniejszy od mrówki,
          tęższy od głodówki
          i tak mocny aż
          by zachować twarz.

Ruchów nie czyń, panie bracie, więc nerwowych
i się nie lecz bez potrzeby i nie w porę,
bo co z tego, że czasowo będziesz zdrowy,
kiedy wokół jest dokładnie wszystko chore.

6

Reformy Apokalipsy


Jakże ślicznie nam się kroi przełom wieku,
przeto ciesz się do cholery, ciesz człowieku,
niechaj rozkosz cię rozdyma jak kapusta,
disco polo, ideolo pieśń na ustach.
Nic już teraz twym marzeniom nie zaszkodzi,
na wierzchowcach czterech nowy ład przychodzi,
na papudze, małpie, ośle i baranie
nadjechały właśnie cztery piękne panie.

          Cztery reformy Apokalipsy
          przy mediów wrzasku,
          w piorunów blasku,
          już teraz szczęścia będziemy bliscy,
          bo najwspanialszy to z wynalazków.
          Cztery reformy Apokalipsy,
          karesu żądza,
          sukcesu żądza,
          każda ma w uszach słuchawek klipsy,
          by nie przegapić brzęku pieniądza.

A gdy w szale przez nasz mały świat przelecą,
wtedy, człeku, zreformujesz się co nieco,
no i ustać będzie trudno ci na nogach,
bo sukcesu obezwładni cię pożoga.

7

Z głów przemądrych ustaw zrodzą się wulkany
i opadnie deszcz gorącej kaszy manny,
tu się zrodzi światły przykład dla narodów,
a ostatni mądrzy ujdą z ciemnogrodu.

          Cztery reformy Apokalipsy
          w kaloszach nowych,
          antystresowych
          i pozłacanym zdobione gipsem,
          tylko że jakoś wszystkie bez gło-wy.
          Cztery reformy Apokalipsy
          w szatach przeczystych
          i pampersistych,
          hotdogi smaku, umiaru czipsy,
          tylko chichocze z kąta Antychryst.

8

Los kabalieros degrengolada


Raz do miasteczka bez wyobraźni,
gdzie wójt plebana miał za sąsiada,
na białych koniach przybyli ważni
los kabalieros degrengolada.

          Los kabalieros hej wiśta wio,
          degrengolada viva ho ho.

Na głowach lśniły im pawie pióra,
na piersiach orły, mucha nie siada,
harde oblicza, prężna postura
los kabalieros degrengolada.
I zaraz rzekli: paskudne normy,
na solidarne zmienić wypada,
i wprowadzili cztery reformy
los kabalieros degrengolada.

          Los kabalieros hej wiśta wio,
          degrengolada, i to jest to.

Wódz ich kampanią zarządzał skrycie,
koleś za niego frazesy gadał
i narodowi upletli życie
los kabalieros degrengolada.

9

Jęli się w końcu różnych przekrętów,
w walce o stołki rozkwitła zdrada,
i zlustrowali się do imentu
los kabalieros degrengolada.

          Los kabalieros hej wiśta wio,
          degrengolady procentów sto.

Cztery reformy Apokalipsy
zostały po nich na polu nędzy,
każda ma w uszach słuchawek klipsy,
by nie przegapić brzęku pieniędzy.

          Los kabalieros hej wiśta wio,
          degrengolada i trzecie dno.
          Pogrzeb odpada, więc defilada,
          degrengolaaada.

10

Ostrożnie z ogniem


Zapamiętaj to, narodzie,
abyś wiedział wzdłuż i wszerz,
że od święta i na co dzień
prawda to, więc wierz nam wierz.

          Więc ostrożnie z ogniem, ludzie,
          i ze wszelkim żarem tudzież,
          bo się może
          zmienić w pożar
          byle pet,
          się rozjarzy i poparzy,
          łaski niet.

Przecież to wie każdy głupi
choćby i ministrem był,
bezpieczeństwa się nie kupi
bez tych środków oraz sił.

          Więc ostrożnie z ogniem, ludzie,
          i w pałacu i w psiej budzie,
          już coś cuchnie,
          zaraz buchnie
          żar i dym,

11
          zgasić nie da się ta bieda
          byle czym.

Co ma wisieć nie utonie,
tę, narodzie, pewność masz,
ale gdy coś raz zapłonie,
to pomoże tylko straż.

          Więc ostrożnie z ogniem, ludzie,
          bowiem nic po waszym trudzie,
          gdy wam ogień
          dobra mnogie
          zmieni w pył,
          zwęgli gacie, choćbyś bracie
          posłem był.

Tak okrutny los ustalił
egzystencji tworząc grunt,
że się prawie wszystko pali,
nawet dolar oraz funt.

          Więc ostrożnie z ogniem, ludzie,
          i niech nikt tu nie marudzi
          i spać woli
          zamiast szkolić
          się pepoż.
          Poprzyj sprawę, na sikawę
          dorzuć grosz.

12

Bęben i triangiel


Raz jeden maestro chciał twórcą być nagle
i stworzył kantatę na bęben i triangiel.
Usunął z orkiestry i smyczki i rury,
a grać postanowił to bez partytury.
Radosną widownię niezwykle podniecił
waleniem bez przerwy w ten bęben jak leci,
choć w trianglu melodii dzwoniła gdzieś dusza,
to bęben go bardzo dokładnie zagłuszał.
I wcale słusznego nie zmienia to faktu,
że huczał ten bęben kompletnie bez taktu,
albowiem ze skóry barana czy osła
pieśń rwie się potężna, na czasie i wzniosła.
Wieszcz nawet złotymi nie ujmie to usty,
jak bardzo wspaniały jest bęben, choć pusty,
więc nie miał co triangiel się wcinać w ambicję,
by ktoś go usłyszał przez tę koalicję.
Minęła koncertu kolejna godzina,
gdy bęben powoli już pękać zaczynał,
choć łatał maestro pakułą i szmatą,
niewiele reforma ta zdała się na to.
Nareszcie z łomotu wydarły się cienia
te ciut monotonne od triangla dzwonienia,
choć czyste w intencji, to w końcu kadencji,
bo przedtem tłumione przez szał elokwencji.

13

Maestro zaś chęci wyraził wnet szczere,
że teraz obejmie już całą operę,
że bęben załata, kościelny da chór
i z tego wystawi nam tu straszny dwór.

14

Cicho siedź narodzie


Cicho siedź narodzie, bo i ciebie spotka
ta walka o pokój przy użyciu młotka.
Uzbrój się w cierpliwość, garnek weź na głowę,
by cię nie raziły myśli desantowe.

          Kup sobie bunkier
          od Albańczyka,
          on ma ich w bród.
          Przez dobry beton
          nic nie przenika,
          skorupka – cud.
          Kup sobie czerep
          zbrojony stalą,
          by spokój mieć.
          Dzieci i bułkę
          weź w tę kopułkę
          i cicho siedź.

Cicho siedź, narodzie, już bez ciebie NATO
da postrzelać trochę różnym demokratom,
nakłoni do postu, spali parę mostów
i podzieli według wzrostu i zarostu.


15

          Kup sobie bunkier,
          nawet niewielki,
          ot, dwa na dwa,
          a każdą bzdurę
          na dnie tej celki
          przeżyć się da.
          Kup sobie bunkier
          z oknem na zachód
          i sobie żyj.
          Maleńki zamek
          całkiem bez klamek,
          na jeden ryj.
Cicho siedź, narodzie, na swym własnym bruku,
nikt tam nie chce twoich śmiesznych proc i łuków,
po cóż więc ci złudną karmić się nadzieją,
czyś jest w NATO, czy nie i tak cię oleją.

16

Honor


Na trybunach, w kuluarach,
raz w stereo, a raz w mono
każdy się wykazać stara,
że ma honor, honor, honor.

          Wraz z ojczyzną jest to para
          no i z Bogiem na sztandarach.
          Każdy widzi to i wie,
          mimo to wyjaśniam, że:

                    To zbawianie tego, kogo NATO każe,
                     to robienie z ciebie zbója przez ustawę,
                     to składanie twych podatków na ołtarze,
                     zasłużone to stawanie ponad prawem.
                     To ochrona twego zdrowia przed lekarzem,
                     to wzmacnianie sierot przez cudowną dietę,
                     to robienie list wyborców pod cmentarzem
                    i latanie za twą forsę dżambodżetem.

Nowy honor mamy w modzie,
śliczny, kapitalistyczny,
taki honor jest na co dzień
jak najbardziej polityczny.

17

Honor złoci i bogaci
cały rządek cnych postaci.
Tu wystarczy mały test,
i już wiemy, co to jest:

          To są asy, króle, damy i walety,
          to medale, różne wstęgi oraz krzyże,
          zwykłe blotki nie honorem są niestety,
          bo do żłobu im, sierotom, nie najbliżej.
          To współmierne do poglądów honoraria,
          doktoraty także, panie, honorowe,
          których nigdy nie osiągnie byle parias,
          plecy bowiem tu mieć trzeba, a nie głowę.

Kiedy idziesz spać wieczorem,
no to legnij se z honorem.


18

Wszystko płynie


„Wszystko płynie” rzekł filozof i miał rację,
bo na myśli miał tę polską demokrację,
przeto mocząc owczy serek w kwaśnym winie,
zaklął se i przepowiedział: wszystko płynie!

          Płynie nuda,
          płynie wóda,
          w zupie pływa barakuda,
          płyną chmury,
          szambo z rury,
          nawet przykład płynie z góry.
          Płynie mowa
          budżetowa,
          zamiast forsy słowa, słowa.
          Płyną łaski
          za oklaski,
          wpływa projekt bzdur do laski.

Przeto różne władze czynne
porozpuszczać chętka łechce,
i uczynić całkiem płynne
wszystko to, co płynąć nie chce.
A ma płynąć, bowiem wszelkie ciało stałe,
choćby nie wiem jakie słuszne i wspaniałe,

19

cholerycznie jest stabilne, i w tym bieda,
bo się nagiąć ideolo raczej nie da!

          Stoi życie
          w bylebycie,
          gdy pod bliźnim ważne rycie,
          przestój mają
          huty w kraju,
          stoją chłopy na rozstaju.
          Stoi racja,
          demonstracja,
          słabo stoi demokracja,
          coraz gorzej
          stoi orzeł,
          lecieć w gówna wszak nie może.

Filozofa trza poprawić, drodzy moi,
bo realia są tu, panie, nieco inne,
co ma płynąć, to akurat w Polsce stoi,
tylko prawo, jak to szambo, ciągle płynne.


20

Nowa kołysanka


Śpij dziecinko, doceń ciszę,
oczka małe zmruż,
niech cię do snu ukołysze
nowy zarząd dusz.
Śpij dziecino, śpij kochana,
nie mów nic przez sen.
Polska już zmieniła pana,
czort wie, czy to ten.
Śpij dziecinko, bądź na luzie
jak zmęczony brzdąc,
we śnie lepiej zamknij buzię,
bo w pobliżu ksiądz.
Śpij dziecinko, nie dla ciebie
nowych czasów znak,
śnij dziecinko sen o niebie,
gdzie aniołków brak.
Śpij dziecinko, śpij cichutko,
żyjesz przecie raz.
Wujek zrobił cię pod wódką
w przypadkowy czas.
Śpij dziecinko, co ci szkodzi,
o miłości śnij,
sąd ci kazał się urodzić,
to za karę żyj.

21

Groch z kapustą


Taki wspaniały groch i tak śliczna kapusta
były w Polsce modne za Zygmunta Augusta,
lecz jak być tu powinno dopiero pokazał
najwspanialszy z monarchów Zygmunt Trzeci Waza.

          Choć syn ewangelika,
          wspaniały był klerykał,
          kochali go prałaci,
          on sadzał ich w senacie,
          gdzie dla nauki i wartości zdrowe
          wygłaszali nam kazania sejmowe.
          Wielkim był on patriotą,
          chciał zamieniać błoto w złoto
          i nie cackał się tu z nami,
          gardził bowiem Polakami,
          czym jak najlepsze wywołał wraże-nie
          na międzynarodowej arenie.

Taki wspaniały groch i tak śliczna kapusta
przywołuje na pamięć historyczne gusta,
więc nie miotaj się próżno w domysłach, człowiecze,
bo na tobie ma rosnąć nowe średniowiecze.

22

          Więc ucz pokory dziatki,
          nie sarkaj na podatki,
          płać dziesięcinę panu
          i choruj według stanu,
          bo kto bez sensu narzeka i pluje
          tego pan premier zdekomunizuje.
          Wszak nie ważne to, co jest,
          szczekać może każdy pies,
          bo w praktyce i teorii
          myśmy mierzwą dla historii.


21

Polonez z ukłonami


Jest ukłonów ile wlezie,
czy to chwała, czy ruina,
w historycznym polonezie
ponad miarę kark się zgina.

Czy to cesarz, czy to pasza,
to ukłony od nas zbierał,
ukłon to specjalność nasza,
jak za Mieszka tak i teraz.

W prawo, w lewo, w prawo,
W prawo, w lewo, w prawo,
kłaniaj się, narodzie, za ojczyzny sprawą.
Bo od faraonów i rzymskich legionów
nikt tak nie rozwinął tej sztuki ukłonów.
Japończyk jest zimny, Francuz za intymny,
Polak zaś ma ukłon szczerze prorodzinny.

Choć tu sami katolicy,
to gdy się wydarzył niefart,
kłanialiśmy się carycy
i wąsom Frantza-Józefa.

21

Gdy za Odrą zbrakło tuza,
to rozkwitła w nas pokusa
na ukłony dla Sojuza,
no a teraz tylko USA.

W prawo, w lewo, w prawo,
W prawo, w lewo, w prawo,
kłaniaj się, narodzie, za ojczyzny sprawą.
Bo od Barbarossy i od Dzingis Chana
Polak wciąż się komuś w polonezie kłaniał.
Raz temu, raz temu, bo inaczej nie mógł,
w prawo albo w lewo i nie ma problemu.

W lewo, w prawo, w lewo,
W lewo, w prawo, w lewo,
nowy idol znowu pośle nas na drzewo,
spuchną tobie nogi od czekania w sieni,
kłaniaj się, narodzie, byle nie do ziemi.

22

Naród w kratkę


Raz w kraju formacji walecznych
społeczeństwo było ciut różne,
jedni byli w paski poprzeczne,
a drudzy w paski podłużne.

Wszak jest wyjście szerokie jak wół,
aby zbawić ojczyznę – matkę,
jak okrągły tu zwoła się stół,
to ten naród zrobi się w kratkę.

          Prawą, lewą, górę, dół
          zrównać miał okrągły stół.
          Cacy lali, cacy lali
          i się sufit nie zawali.

Ci, co byli dawniej podłużni,
orzekli, że to niebezpieczne,
na cholerę nam tacy różni,
rżnąć tych w byłe paski poprzeczne.

A ci dawniej poprzeczni rzekli,
wstrząśnięci takim przypadkiem:

22

przestańcie się tu, kurna, pieklić,
przecie też mieliście być w kratkę.

          Każdy pluje tak jak pluł,
          na co ten okrągły stół.
          Ele mele, ele mele,
          nigdy śliny nie za wiele.

Tu wtrącił się jeden w infule,
nakazał: mnie dajcie podatki,
a różnic nie będzie w ogóle,
już ja was wyciągnę z tej kratki.

Jedna w kraju ma być rodzina,
z troski o mnie czerpać wyniki,
jak tę kratkę się ciut ponacina,
powstaną z niej małe krzyżyki.

          I raz dwa trzy, i raz dwa trzy,
          ciągle Baba Jaga patrzy.
          Tarabam, tarabam,
          nie zabraknie świrów nam.