Włodzimierz Żukowski




WIERSZE


Zamieszczony w Barbakanie Warszawskim)



Werbel


Werbel!
Werbel! Jak echo!
Werbel równiejszy od fal!
Werbel!
Pogrzeb uśmiechu
Tam, gdzie pamięcią jest żal.

Werbel!
Apel koszmarny!
Werbel. Orkiestra bez gam.
Werbel jak krzyż cmentarny
Werbel. I w tłumie. I sam.

Tam! Gdzie płonęły stosy.
Tam! Do wieczności bram.
Tam! Z okrzykiem bez głosu
Tam się odwróćcie! Tam!

1

Werbel!
Bo czasy zatarły
Czerwień śmiertelnych plam!
Werbel! Werbel umarłym!
I werbel!
Werbel!
Nam!

2

Zamieszczony w Barbakanie Warszawskim



Czy widziałaś?


Czy widziałaś żelazne ciernie?
Czy słyszałaś śmiertelny strzał?
Czy pamiętasz ile jest cierpień
Na łąkach pod Bürkenau?

Wiem, że lat masz niewiele,
Jak kwiat rozwinięty po burzy,
Że świat ci jest przyjacielem,
Że kochasz astry i róże,

Że jasnym zachwycasz się niebem
I zielem, i ptakiem, i snem,
Że nie wiesz, jak mało potrzeba
By piękno stało się złem.

Bo może być niebo szalone,
Błyszczące pożarem i łzą,
Bo może być niebo czerwone,
Gdy płonie rodzinny twój dom!

3

Bo ziele zakwitnie ci miną,
W żelazo przerodzi się ptak…
To wszystko być może, dziewczyno.
To wszystko być może i tak…

Czy widziałaś żelazne ciernie?
Czy słyszałaś śmiertelny strzał?
Czy pamiętasz ile jest cierpień
Na łąkach pod Bürkenau?

Pamiętaj! Jak chłopca i zorzę!
Tak poznaj, jak różę znasz polną!
Kto widział, zapomnieć nie może.
A tobie zapomnieć nie wolno!

Czy widziałaś żelazne ciernie?
Czy słyszałaś śmiertelny strzał?
Więc pamiętaj! Trzeba być wiernym
Popiołom spod Bürkenau!

4

27.10.1987 r.



Stan wód


Pięć razy dziennie cię złości
i maceruje ci nerwy
najświeższych wiadomości
radiowy, wspaniały serwis.

Lecz za to w samo południe
makabra nie idzie w lud,
bowiem podają ci cudnie
stan polskich, ludowych wód.

I z miejsca czujesz się w raju
troski zegnawszy i mgłę
gdy słuchasz, jak ci podają
między innymi, że:

Stan wody na rzece Wiśle
jest taki sam prawie ściśle:
na przykład w tym Zawichoście
jest tyle samo przy moście,

5

a także przy ujściu Wieprza
woda ni gorsza, ni lepsza.
Na Bugu w samej Włodawie
też bez różnicy jest prawie,
w Przemyślu na bystrym Sanie
woda w najlepszym jest stanie,
jak i w Poznaniu na Warcie
(gdzie stoi w miejscu uparcie).
Również stan wody na Odrze
całkiem układa się dobrze,
na Ełku koło wsi Prostki
stan wody dalej po kostki,
a w Narwi przy Ostrołęce
można zamoczyć ręce.
Globalnie biorąc więc – stan
nie wykazuje zmian!
Lecz czegoż, Sabina, ach czego
te dane uważasz za cud?
BO NIE MA REFORMY biegu
polskich, ludowych wód!

6

12.12.1989 r.



Trochę historii


Chcę wam przypomnieć, Senatorowie
z naszej historii momentów parę
i niech z was żaden potem nie powie:
„Niemiec nam przyrzekł i złamał wiarę”!

Za czasów Mieszka margrabia Hodo
zapragnął pomóc Polanom trocha
więc wkroczył do nas znaną metodą
udowadniając, jak to nas kocha.

A cesarz Otto, zdaje się – drugi,
na wschód się wybrał w puszczę ościenną
aby odebrać nam jakieś długi,
bo nas uważał za swoje lenno.

Gdy groby po nim zarosły trawą
to Mieszko Drugi Rychezę pojął
i Niemców wpuścił za żony sprawą
niebaczny, że mu ojczyznę doją.

7

Sam zginął marnie, niestety po to,
by się Rycheza mogła pocieszyć,
zabrać mu syna i całe złoto
i wszystko wywieźć do swojej Rzeszy.

Henryk, co również niósł nam kulturę
(a przy okazji także niewolę)
przywiódł tu wojska potężne, które
wzdłuż Odry doszły aż na Psie Pole.

Potem znów Niemcom zabłysła hossa
gdy brak korony osłabił Polskę,
zaczął „pomagać” nam Barbarossa,
a po nim inni pchali się z wojskiem.

Z resztą do biedy dołożył palca
Konrad z Mazowsza, durny i dumny:
ściągnął Krzyżaka, co zwał się Salza
i dał fundament piątej kolumny.

Więc leźli Niemcy oknem i drzwiami
nie dając Polsce nabrać oddechu,
a jeśli czemuś nie mogli sami,
to nam na głowę ściągali Czechów.

8

Śląsk im sprzedali dziecinni głupcy:
Książę Opolczyk tudzież Rogatka
a magdeburscy księża i kupcy
miasta zniemczyli nam do ostatka.

Trochę Łokietek przytłumił może
ten ekspansjonizm zdobywszy Kraków,
lecz przy okazji stracił Pomorze
w zamian za „pomoc” pruskich Krzyżaków.

Sto lat nam Zakon zżerał Kujawy
zanim się jakaś znalazła rada
i nim Jagiełło wziął się do sprawy
i krzyżackiego przetrącił gada.

Więc się Krzyżakom horyzont skurczył,
Papież się przeląkł, czy król ich nie zje,
a cesarz Rzymski, też Luksemburczyk,
zarzucił Polsce jawną herezję.

Wiek nie przeminął, gdy dumna głowa –
Zygmunt – źle przejrzał pruskie zakusy,
dał się naciągnąć na puste słowa –
i tak powstały Królewskie Prusy.

9

Potem Kozacy, Tatarzy, Turki
nasze południe szarpali wojskiem,
ale Prusacy już mieli z górki:
z tej strony Niemiec otaczał Polskę.

Urosła Moskwa, urośli Szwedzi,
Papież nam śpiewał starą piosenkę,
wokół stanęli silni sąsiedzi
(a Prusy z każdym szły ręka w rękę)

Wreszcie Sobieski za sumy grube
ocalił Austrię oraz cesarza
i pobił Turków – na własną zgubę,
bowiem nie od nich cios nam zagrażał.

I tak historia płynęła znojna
i nasze walki z Niemcem nie proste.
Przyszły rozbiory i Pierwsza Wojna
i nieustanny ich drang nach osten.

Jeśli tak było lat przeszło tysiąc,
o czym historia tragicznie woła,
kto z was, Panowie, może nam przysiąc,
że się ten diabeł zmieni w anioła?

10

Toż powinniście pamiętać we śnie
jak Hitler ryczał w dniach triumfalnych
już po anszlusie, a tuż przed wrześniem,
Że nie ma roszczeń terytorialnych!
Więc przypominam, Senatorowie,
z naszej historii tragedii parę,
by wam co nie co rozjaśnić w głowie:
NIEMIEC PRZYRZEKA BY ZŁAMAĆ WIARĘ!

11

7.04.1989 r.



Prawo łaski


Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Mamy od dzisiaj potężny zgryz, bo
całkiem nam nową każą grać rolę,
co przy okrągłym orzekli stole.

Dotychczas snu nam nie płoszył nikt tu,
nie było sporów ani konfliktów,
niektórych nawet, bez dania racji,
ściągano tutaj wprost z restauracji.

Nikt swych poglądów nie kładł na tacę,
na co głosować – mówili w KaCe
i tam ważono cały dylemat:
Jest ten socjalizm, czy jeszcze nie ma!

A teraz raptem zrobiono cięcie
i myśleć każą! Jak w parlamencie!
I nie ma tego, co z nas to zdejmie!
Tak być nie może, Wysoki Sejmie!

12

Wysoka Izbo! Bronić się trzeba!
Każdy z nas posłem został dla chleba,
w nagrodę za to, że nie wyrywał
się z głupim zdaniem i przytakiwał.

Niech więc Wałęsa wraz z Glempem w parze
sami ustalą kolejność zdarzeń
i, z swoje łaski, wskażą dokładnie,
gdzie nam tę rękę podnieść wypadnie.

Przecież wiadomo: Co ma być – będzie
i nic nie zmienią spory w tym względzie,
dlatego wniosek składam do laski:
TRZEBA WAŁĘSIE DAĆ PRAWO ŁASKI!

13

3.01.1990 r.



Co jest


Och! jacyśmy to mądrzy, jacy!
Wiemy, co dobre a co złe,
i nieomylnie dzielimy: Cacy
jest to czy tamto albo be!

Prawdę niesiemy jak na tacy
i w niej zasługi grzejem swe,
bo nasza prawda to jest cacy
a wasza prawda to jest be.

Bo grunt, to chwałę czerpać z pracy
innych, a siły szczędzić swe.
Gdy ja strajkuję, to jest cacy,
gdy ty strajkujesz to jest be!

I bardzo chwalą nas rodacy
(orła z koroną mając w tle)
bo głodny orzeł to jest cacy
a łysy orzeł to jest be.

14

To nic, że różni ponuracy
euforię mają nam za złe,
bo nasza Polska to jest cacy
a ta ich Polska to jest be!

15

4.01.1990 r.



Po co ci pamięć


No i na co potrzebna ci pamięć
jeśli żyłaś dla brzydkiej komuny?
Mąt masz w głowie, bałagan i zamieć
oraz przeszłość podobną do trumny.

No, bo dzisiaj już nie jest nic warta
twoja praca, twój upór, twój zapał,
bo tworzyłaś to wszystko dla czarta,
który, ponoć, w pułapkę cię złapał.

Po cóż z mózgu wygrzebać chcesz szpilką
pot wylany i troski i bóle
jeżeli każą ci wstydzić się tylko,
że to życie przeżyłaś w ogóle!

Jeżeli jednak przypatrzysz się wiośnie
swej przeszłości, skażonej goryczą,
to zauważysz, że wtedy najgłośniej
ci krzyczeli, co teraz też krzyczą.

16

A więc po cóż truciznę jeść w chlebie
i sumienia zamartwiać się plamą
i pretensją, co mają do ciebie
najgorliwsi z czyniących to samo!

17

5.01.1990 r.



We własnym domu


„Jesteś nareszcie we własnym domu!”
Może i dobrze. Zależy, komu.
Uczą nas różne ważne czynniki
od gospodarki i polityki
że czuć się będziem całkiem radośnie
kiedy do krzyża brzuch nam przyrośnie,
a jeden nawet zdaniem nas krzepi,
że mu za Niemców tu było lepiej!
Nie ma komuny!
Nie ma utopii!
(Lecz ministerstwo od filantropii).
Pieją kogutki rodem z odpustu,
że mamy wolność,
(według ich gustu)
bo czyś ślusarzem, chłopem czy zdunem –
każdemu wolno pluć na komunę,
czyny z przeszłości wspominać chrobre
niszcząc, co było.


18

Czy złe, czy dobre!
Jednych to drażni, innych to nęci,
no, bo zmienili się prominenci.
Brodaty bufon zastąpił chama
lecz arogancja w nich taka sama,
tylko ten nowy – nim się upodli,
to składa ręce i długo się modli!
Ty jego czyny wspominasz stare
i nie wiesz: Kiedy on zmienił wiarę?
Widać nam zachód okaże względy
gdy będziem w Sejmie śpiewać kolędy
i do podziwu to jedno skłania:
Jaka w tym Sejmie wolność wyznania?!
Kochamy zachód? No to kochajmy,
tylko się zbytnio pieścić nie dajmy
bo przyjdą Niemcy z marek walizą
i ledwo przyjdą – na kark nam wlizą,
bo zamiast marek, które non olet
to w tej walizie będzie pistolet
i znów się będziem zbierać z pogromu
„by być nareszcie we własnym domu!”

19

19.01.1990 r.



Interpelacja


Wysoki Senacie!
Panowie i Panie!
Ja muszę w tym miejscu powiedzieć swe zdanie!
Nie będę cytował Miłosza i Kafki
lecz pragnę poruszyć tu problem agrafki!
Czterdzieści lat z górą, szanowni panowie,
ten problem, panowie,
stawiacie na głowie,
więc teraz, nareszcie, panowie i panie
ta kwestia, po latach, dotknięta zostanie!
Wysoki Senacie!
Opadły mi gacie!
Czy jakiejś agrafki w tej izbie nie macie?

20

19.01.1990 r.



Demokracja


U nas władza!
U nas racja!
My jesteśmy demokracja.
Według jakich bądź analiz
nie socjalizm,
lecz pluralizm
i dla tego bardzo ślicznie
rządzim MY!
Pluralistycznie!
Nikt nas nie rozdepcze ni zje
bowiem mamy telewizję –
miłość trudną ale cudną,
przy tym nudną i obłudną.
W niej atrakcji dajem kupę:
Wywiad z trupem,
szoł z biskupem,
o partyjnych żarty bystre
i wieczorny cyrk z ministrem,
z czego tryska treść laicka:
Icek Icka nie wycycka!

21

13.02.1990 r.



Oni czy my


Byli tu brzydcy czerwoni
co kraj sprowadzili na psy.
O nich mówiło się ONI
a o nas mówiło się MY

I jasne to jest jak na dłoni,
że reżim ich gnębił nas zły
i jeśli coś złego – to ONI,
a jeśli dobrego – to MY.

Nareszcie więc nasi patroni
orzekli: Wywiedziem kraj z mgły!
Od dzisiaj nie rządzą tu ONI!
Albowiem rządzimy tu MY!

I kraj zaczął kąpać się w toni –
na przemian – euforii i łzy,
aż wielu spostrzegło, że ONI
to dzisiaj to samo, co MY.

22

Mijają miesiące pogoni
za sensem logicznym tej gry.
I kto ją prowadzi? To ONI!
I kto ją przegrywa? To MY!

23

22.02.1990 r.



Żądamy


Żądamy rozbicia armii,
żadnego nie trzeba nam wojska,
nie chcemy żadnej latarni,
bo ciemność nam bardziej swojska!
Domagamy się likwidacji
milicji, policji UBe,
bo biją bez dania racji
i pały mają za grube!
Żądamy zniesienia władzy
i każdy z nas na to czeka.
Wolimy być bosi i nadzy
i krzyczeć.
O prawach człowieka!
Żądamy dużo pieniędzy,
obojętne: skąd wziętych i za co.
Nie straszne nam jutro w nędzy
jeżeli dziś nam zapłacą!
Nam tylko wolności słowa,

24

nam tylko wolności wrzasku,
nam tylko koron na głowach
a do kieszeni piasku!
Precz stąd z zatęchłą komuną,
won z gadatliwym OKaPe,
głupie skrupuły niech runą:
Nam tylko mamony w łapę!
My wrzaskiem to bagno oczyścim!
Nam chwała i laury na głowy!

A ktoście wy? Anarchiści?
Nie! Związek my
Zawodowy!

25

19.04.1990 r.,



Jeżeli byłeś…


Jeżeli byłeś czerwonym
i w błędach uparcie trwasz,
to będziesz stąd przegoniony,
bo błędne poglądy masz.

Jeżeli nie jesteś krową
i odmieniłeś swój front,
to choćbyś myślał na nowo –
my ci powiemy „won”!

Jeżeli byłeś nijakim,
nie darłeś mordy ni szat –
to niepotrzebny nam taki,
bo nowy nam psuje ład!

Jeżeli byłeś robolem –
koniem ciągnącym wóz,
siedź dalej cicho, matole,
lepszym od siebie daj luz!

26

Jeżeli byłeś uczciwym
co robił, nie patrzył na dłoń,
to światopogląd masz krzywy,
od takich nas Boże chroń.

Jeżeli byłeś spokojnym,
nie oklejałeś bram,
domowej nie chciałeś wojny –
toś nie przydatny nam!

Jeżeli jesteś Polakiem,
który zachował twarz –
to na cóż nam typy takie?
Liczy się tylko NASZ!

27

23 maja 1994 r.



Wiersz na wernisaż prac
Kaja Hałajkiewicza


Zająłeś swe miejsce u stołu
pod dobrym i znanym adresem,
w tawernie bezskrzydłych aniołów
o twarzach z przemyśleń jak z kresek.

Pochłonął Cię świat innych kształtów,
rozumnych i zwięzłych jak kody
i tarczę znalazłeś od gwałtu
powszechnej, fałszywej urody.

A kiedy zamknąłeś nareszcie
w barw geście i lekkość i ołów,
to wtedy Bóg stwierdził, że jesteś
potrzebny w tawernie aniołów.

28

29.11.2008 r.



Królewska podróż


Na przekór hipokrytom
poleciał król z wizytą.
Strzegli go liczni ciecie,
w pancernej był karecie
i miał stalową gać.
Nic się nie mogło stać.

Zdarzyło się niestety,
że wylazł z tej karety,
do ludu dłonią machał,
gdy raptem strzał z kałacha
przed królem, wprost tuż tuż
przepłoszył ciszę wzgórz.

Zrobił się szum jak w ulu
w Biurze Ochrony Królów,
bo władca chciał godzinę
oglądać tam latrynę,
gdy raptem taki gwałt
wyrzucił go na aut.

29

Krzyknięto, że to duży
incydent w tej podróży
i że to służby obce
kryjące się za kopcem
zamiast oddawać cześć
pragnęły króla zjeść.

Żądano aby w NATO
ustalić, kto z armatą
zasadził się w tych krzakach
cichutko, na czworakach,
by światu krzyknąć „niet”
i rozbić ONZ.

Lecz szczera prawda lśni się
wyraźnie, jak na misie.
Ktoś, kto w latrynie gościł,
akurat miał trudności
i stąd pochodzić mógł
ten wyjątkowy huk.

Tutaj morał się wypina:
nie łaź Ruskim po latrynach.

30

1.12.2008 r.



Straż mocna


By mieć przedwyborczy połów
spośród diabłów i aniołów,
król wypchawszy klatę watą
udał się do Ułan Bator,
a że czuł się obrażony
wcale nie chciał mieć ochrony,
bo choć wielu miał żołnierzy
to żadnemu z nich nie wierzył.

U nas wszakże lud spokojny
i z Mongołem nie chce wojny,
bowiem tkwilibyśmy w bólach,
gdyby wielbłąd opluł króla.
A więc władcę uproszono
by był z żoną i ochroną,
bo na buty źle coś kapnie,
to kto mu rozporek zapnie?

Lub na przykład świta z PISu
zbyt opije się kumysu,

31

względnie przez uśpienie straży
władca zupą się oparzy
albo w jurcie u premiera
gumka pęknie mu w jegierach
lub korona z głowy spadnie,
byłoby to ciut nieładnie.

Więc ochrona wszak być musi
by ktoś króla nie przydusił,
by nie zaszedł go od zadu
i zakrzyknął „spieprzaj dziadu”,
aby baran go nie kopnął,
aby czasem ktoś przez okno
nocą go nie trafił z łuku
względnie zrobił inne kuku.

Nie ma więc w przysłowiu blagi,
że bez straży król jest nagi.


32

2.12.2008 r.



Królewski nielot


W Ułan Bator król się bawił,
kawał serca tam zostawił,
a że czas go mocno gonił,
chciał odlecieć do Japonii,
lecz stanęło w oku solą,
że na sopel zmarzł samolot.

Okazało się więc rano,
że o mrozie zapomniano,
co zburzyło zbożne dzieło
przez tuwisizm służb meteo,
bowiem gdy na dworze zima
nawet wielbłąd nie wytrzyma.

Zmarzły stery i spojlery
oraz dętki wszystkie cztery
i tak mu przemarzła pacha,
że skrzydłami nie zamachał
i królewską widząc żonę
nie zamerdał też ogonem.

33

Wszak wieczorem było trzeba
dać benzynki oraz chleba,
kufajaczką przykryć plecy,
pod ogonem wstawić piecyk,
nauszniki dać na mrozie
i walonki na podwozie.

Lecz nie dano, zapomniano
opatulić gada na noc,
no i co tu zrobić potem
z zamrożonym samolotem?
Nie czas się z mamutem bawić,
trzeba będzie go zostawić.

Gdy za wiek się zmieni aura
to odkopią dinozaura.

34

3.12.2008 r.



A kuku seppuku


Król z wizytą niby
do Japonii przybył,
zamiast zwiedzać Sopot
żółtkom zrobił kłopot
i życie narażał
by poznać cesarza.

Cesarz myślał za to,
że ktoś z Ułan Bator
pcha się doń przez morza,
więc zapytał dworzan
„czego chce ten Tatar?”
I zapadł na katar.

Królowi zostaje
gadka z samurajem
o tokijskich gejszach,
co wagę pomniejsza
i powstają zgrzyty
o cel tej wizyty.

35

Król więc teraz musi
pojeść trochę suszi,
wdziać jedwabne gacie,
przespać się na macie,
kupić se aparat
no i sajonara.

Lecz nie samolotem
tylko na piechotę,
chyba że Mongoły
pożyczą mu woły
i jakąś telegę
by nie musiał biegiem.

Jeszcze jest nadzieja,
że coś da Korea,
że tam na granicy
jacyś harcownicy
podpełzną z północy
i wystrzelą z procy.

Trza pilnować interesu
bo bez draki brak sukcesu.

36

4.12.2008 r.



Barabara sajonara


By ukoić serce w bólu
król poleci do Seulu.
U Mongołów ptak nawalił,
a Japońcy go olali,
no i wizyt cały ciąg
lekko zwiądł jak wiśni pąk.

Wyleczono mu jastrzębia
co się w stepie poprzeziębiał,
więc nie będzie wieźć podróżnych
pożyczony kukuruźnik
i nadzieja jest, że zdechł
ten królewski ciągły pech.

Bo w tej dziczy moc słodyczy,
można gadać se o niczym,
podczas kiedy w domu drama,
czeka jakiś Dalajlama
i Sarkozy też by chciał,
ale figa! Taki wał!

37

Chciał pogadać, lecz nic z tego
bo namawiać miał do złego,
ale mu nie drgnęła rzęsa
gdy zaprosił go Wałęsa,
a królewski olał bal.
Niech poczuje szabli stal.

Więc król wolał wdziać kimono
i poczekać w knajpie z żoną
aż w lotniska stanie kącie
chudy jastrząb po remoncie
i ucichnie w Gdańsku wrzask
bez królewskich cennych łask.

W domu zaś z kłopotów gradem
sam braciszek da se radę,
tu przypieprzy, tam dokopie,
ówdzie przeklnie i po chłopie,
wykastruje wszelkie zło,
więc się spieszyć nie ma co.

Bowiem taka władcy rola
by sam sobie strzelał gola.

38

5.12.2008 r.



Królewski jastrząb


Król z Japoni wracać gotów
raczył wsiąść do samolotu.
Ten, by uczcić tę audiencję,
w wielką popadł turbulencję
i z radości tak się trząsł,
że anteny drgał mu wąs.

To się wznosił, to znów kucał,
pośród chmurek strasznie rzucał,
bo go niosła radość dzika,
że się z królem znów spotyka
i że znowu może wieźć
tę najdostojniejszą treść.

Rozmrożony, napojony,
wyiskany po opony,
by radości dać wyrazy
chciał lądować parę razy,
aż go pilot prosić miał,
by hamował wzniosły szał.

39

Pouczony w tej radości
by królewskie chronił kości
i że sukces będzie lepszy
gdy się władca nie rozpieprzy,
po fikołkach drugi raz
wreszcie usiadł na ten pas.

Król, spytany czym chce latać,
raczył klepnąć go jak brata
i dostojnie wyseplenił,
że go na nic nie zamieni,
że pomysły wredne won
i trza z niego zrobić klon.

I miał rację, bowiem w nerwach
jakiś being albo erbas
mógłby przegnać go z pokładu
tradycyjnym „spieprzaj dziadu”,
tego zaś, bo stary trup,
nie stać już na taki siup.

Morał z tego się wyorze:
wierny, kto niewiele może.

40

6.12.2008 r.



Drong Mu Wbok


Wytrzęsiony w czas podróży
król z fatygi oczy mrużył,
więc przyczyny miał niezbite
aby skrócić tę wizytę
i sukcesów kłosy żąć
przez o dobę krótszą pąć.

Wpierw w zabawie była pauza
aby wziąć honoris causa
i oddalić brzydki przytyk,
że jest dupa nie polityk,
potem zaś nastąpił czas
by graniczny zwiedzić pas.

Bo król po to się wysilał
by zobaczyć Kim Dzong Ila
i poszturchać trochę kijem
aby stwierdzić, czy on żyje
i bez wsparcia może stać,
skośnooka jego mać.

41

By tę wykryć tajemnicę
król się wybrał nad granicę,
a gdy tupał po manowcach,
nie wystrzelił nikt z korkowca
i zakończył się bez frajd
bohaterski króla rajd.

A więc już nie było po tym
nic właściwie do roboty,
i już można było wracać,
w samolocie leczyć kaca
i się modlić raz po raz
kiedy pilot zwiększał gaz.

A gdy w domu ktoś zapyta:
na cholerę ta wizyta,
to się respons da przytomny,
że to sukces wiekopomny,
no bo żaden dotąd król
doktoratów nie miał full.

Teraz więc nastała pora
od Pigmejów mieć doktorat.

42

18.07.2010 r.



A to kto?


Gdyby zrobiono konkurs na najgłupszy naród
to pewnie by na świecie znalazło się paru,
co szukałoby gdzieś tam, wśród plemion i ras,
ale większość na pewno wskazałaby nas,
no, bo któż inny będąc zwyczajnym narodem
potrafiłby tak działać na swą własną szkodę.
Kto pozwala religii by rozum wyparła,
kto robi prezydentem złośliwego karła,
kto wojsko na zatratę posyła bez celu,
kto durnia i pyszałka chowa na Wawelu,
kto wierzy kacykowi gdy odmienia lico,
kto pozwala bezkarnie bruździć za granicą,
kto da się szantażować babciom strojnym w moher,
kto swą głowę bez przerwy posypuje prochem,
kto robi z ekonomii naukę o stratach,
kto za głupotę brata chce nagrodzić brata,
kto świętując swe klęski przyczyn nie zauważa,
kto każdą bzdurę przyjmie, byleby z ołtarza,
kto sławi swą moralność krzywdząc innych przy tem,
kto robi posłem taką, na przykład Rokitę,

43

kto krzyczy bez ustanku „bóg, honor, ojczyzna”,
a do zaszczucia Blidy nigdy się nie przyzna,
kto dla władzy wyniszcza medyczne sukcesy,
kto płaci alfonsowi ze społecznej kiesy,
kto homoseksualizm wypala do bólu
w kraju, co miał gejami przynajmniej trzech królów,
kto bez przerwy podkreśla swą szlachetność ducha,
kto miał swego Papieża, ale go nie słuchał,
kogo trzeba bić po łbie by zmądrzał nareszcie?
Nie wiecie kogo? No to lepiej się powieście.

44

29.09.2010 r.



Ojciec zacietrzewionych


Trzy razy księżyc obrócił się złoty
Gdy przed pałacem zjawiły się płoty
i straży miejskiej bezczelne naloty
jęły przepędzać klęczące dewoty,
co zbożnie siorbiąc swe zupki żebracze
czekały w modłach aż prezes zakwacze.

Procesją lazły w pałacu pobliże
niebaczne, że je chwytano za pirze,
by głębsze doły wyklęczeć pod krzyżem
w intencji, że się pan prezes wyliże,
z czarnej rozpaczy nareszcie wyłuska
i dziób mocarny rozewrze na Tuska.

A kiedy przybył i opluł go jadem
w mig ożywiając żałobną biesiadę,
pieśnią go wsparło stu wiernych z okładem
bo lud prapolski i niebu da radę
gdy w nie podeśle pokrętne żądanie:
„ojczyznę wolną racz wrócić nam panie”.

45

Wszelako ziarno, co spadło na niwę,
nie dało plonu lecz zwykłą pokrzywę,
bo niebo widać mało spolegliwe
woli myśl prostą, a nie modły krzywe,
więc i tym razem też nie chciało dociec
czego chce odeń rewolucji ociec.

Więc wielki przewrót utracił swą krasę
i tak zaniknął i ośmieszył z czasem,
że nawet plucie i kwakanie basem,
paranoiczne ciut, mówiąc nawiasem,
zrobiło ludziom, a pewnie i niebu
raz pierwszy w dziejach kabaret z pogrzebu.

46

29.09.2010 r.



Kółko i krzyżyk


Zwolniło żałobne miasto
żywot dotychczas chyży
gdy hasło z nienacka trzasło:
nie grajcie w kółko i krzyżyk.

Tą heretycką formułką
niszczycie sny narodowe.
Możecie grać w samo kółko
najlepiej zaś w różańcowe.

Więc uszanujcie orędzie,
bo taka nowa jest moda,
a kto mimo tego grać będzie,
prezes mu ręki nie poda.

A wtedy zapłaczą masy,
jak nas poucza logika,
więc grajcie w berka lub w klasy
lecz nie ruszajcie krzyżyka.

47

No i przekażcie młodzieży
łażącej luzem i w pęczkach,
że pod pałacem należy
chodzić wyłącznie na klęczkach.

48

listopad 2014 r.



Ostatni (niedokończony) wiersz


Zrodził się berbeć, taki brzdąc,
ni chłop ni baba ani ksiądz,
trudno tu twardy pogląd mieć,
po prostu jakaś czwarta płeć.

Zrodził się, stwardniał jak ten dąb,
kupę narodu wziął na ząb,
więc go zgubiony wielbi lud,
bo to nie postać ale cud.