Włodzimierz Żukowski




Satyryczne
przepisy kulinarne



lipiec 1997 r.

Bierze się byka, dodaje słodzika.
Trochę popieprzy, żeby był lepszy.
Czeka aż namoknie i stawia przy oknie.
Jak nas uczy wiedza potem się odcedza,
przeciera przez sitko, by nie pachniał brzydko.
Dodaje się mydła i ma się powidła.

*

30 listopada 1997 r.

Bierze się kanarka,
winem go polewa
i wsadza do garnka
póki nie zaśpiewa.
(jeśli śpiewać nie chce,
to się w piętę łechce)
Potem się go puszcza
i pilnuje z dala,
by się przespał w bluszczach,
skoro się tak zalał.

1

15 stycznia 1998 r.

Bierze się premiera,
w durszlaku uciera,
skrapia się cytryną
i daje na kino.
Jak pójdzie w cholerę,
to spokój z premierem
i cokolwiek wtedy
można zjeść od biedy!

*

16 stycznia 1998 r.

Bierzem marszałkową
z ogonem i głową
(nie patroszyć nożem,
bo to nie pomoże),
wyciąć żółć i duszę
i odchudzić tuszę.
Następnie do sosu
dosypać etosu,
ząb żmijowy starty
i octu pół kwarty.

2

Gdy się już odleży
to zakisić w dzieży
i na główne danie
dać na styropianie.

*

15 lipca 1999 r.

Bierzem starą kwokę,
dosładzamy sokiem,
dodajem kadzidła,
mirry oraz mydła,
zalewamy mlikiem,
dusim pod klęcznikiem
używając wałka
i mamy marszałka.

*

15 lipca 1999 r.

Bierzem comber z posła
lub z innego osła,
wieszamy pod krzyżem,
obrzucamy ryżem,

3

jak się zrobi siny,
dajem wazeliny,
szalej i atrament
i mamy parlament.

*

7 września 1999 r.

Bierze się biskupa,
tarza się go w krupach
(bo gdy soczek puści,
krupa go odtłuści.)
Potem się go soli
i pieprzy do woli,
obtacza w bułeczce
i zamyka w beczce.
Tam nie pije, nie je,
aż trochę skruszeje.
Po wyjęciu go się
moczy w kwaśnym sosie,
lauru daje listek
i ma się ateistę.

*

4

7 września 1999 r.

Trzeba wziąć kabaczek,
tuzin wykałaczek,
trzy cytryny spore
i zawiązać w worek,
namoczyć w wywarze
z ustawy na parze,
dodać pół dekretu
i sosu z kotletów.
Potem dodać flaczki,
nadziać wykałaczki,
by sterczały z niego
i ma się sędziego,
który nam, bynajmniej,
lustracją się zajmie.

*

7 września 1999 r.

Octu wziąć pół kwarty,
ząb wężowy starty,
dwie kulki z ruletki,
trzy zwiędłe nagietki,

5

łeb żmijowy cały,
kartę od kabały,
wosk na wodę lany
i ze dwa banany
wymieszać to w dzieży
i niech się odleży.
Będzie z tego nowy
budżet narodowy.

*

7 września 1999 r.

Kisi się kapustę
oraz flaki tłuste,
potem się wyciska
i odkłada w miskach.
Gdy się już zakwasi,
to się ją pitrasi
z miętą i tymiankiem,
aż ostygnie rankiem.
Potem się dosładza,
bo to nie przeszkadza
i mózg ma się czysty
parlamentarzysty.

6

*

13 września 2001 r.

Bierze się hochsztaplera,
w durszlaku się przeciera,
zalewa białym winem
i stawia na godzinę.
Potem się go odcedza,
jak nakazuje wiedza
i nad grzejnikiem suszy
nie włażąc mu do duszy,
potem się lekko słodzi
i z tego nam wychodzi,
gdy dobrze się rozbełta,
energoterapeuta.

*

13 września 2001 r.

Bierze się kabotyna,
skrzydełka mu przycina,
przebija dupę drągiem,
dryluje korkociągiem,
olejem zmacza z soji

7

i czeka, aż odstoi.
A gdy się go otrzepie,
lub wstrząśnie jeszcze lepiej,
w naczynie wleje czyste,
to ma się specjalistę.

*

13 września 2001 r.

Należy wziąć idiotę
i stłuc go ciężkim młotem,
następnie go odcedzić
i dodać łby od śledzi
(robotę to uprości,
gdy słone i bez ości).
Należy potem wałkiem
to wszystko zmiażdżyć całkiem,
dosypać tu borówki
i wsadzić do lodówki.
Gdy po tygodniu pasta
zielona powyrasta,
należy gdzieś na stronie
postawić na balkonie,

8

by nam śmierdziała nocą,
chociaż czort znajet po co.

*

13 września 2001 r.

Należy kupić słonia
i go urobić w dłoniach,
następnie go posiekać
i zalać szklanką mleka,
gdy sok po chwili puści
należy go odtłuścić,
wymieszać z majerankiem
i wstawić za firankę,
a po miesiącu boso
sąsiedzi się wyniosą.

*
3 grudnia 2008

Bierze się orzechy,
wkłada pod dwie dechy
(teściowa tam kuca,
łupiny odrzuca)

9

gdy posiedzi krótko,
trzeba zalać wódką.
Gdy postoi kwartał
taka maź przetarta,
trzeba zdjąć teściową
i zalać na nowo,
bo przychodzi pora
przelać do gąsiora.
Potem za pół roku
odsącza się z soku,
wrzuca kapci parę
i skarpetki stare
oraz dodać pakuł
i smoły do smaku.
Gdy po roku stania
likwor się wyłania,
przelać go do miski.
Dobry na odciski.

*

7 października 2009 r.

Jeżeli ma się pigwę w ogródku,
to jest przyczyna poważnych skutków.

10

Włazi się w krzoki,
tak dwa trzy kroki
no i się tera
tę pigwę zbiera.
Bierze się nóż,
przecina wzdłuż,
pestki wypieprza
by była lepsza.
Potem się kuca,
do słoja wrzuca
no i znienacka, zachodząc z flanki,
cukru na kilo sypie dwie szklanki.
Potem, a juści,
pigwa sok puści,
po trzech dniach zmarszczy,
zrobi się barszczyk,
więc lać czas wielki
wódę z butelki.
Że coś się zsiądzie, nie ma się pitra,
leje się śmiało, na kilo litra,
stawia na słońce
na trzy miesiące,
zlewa w karafkę
i chowa w szafkę,
a gdy się zleci spragniona tłuszcza,
to byle kogo się nie dopuszcza.